Czyny mówią głośniej niż słowa?
O tym, że nie do końca chcemy lub potrafimy zdać sobie sprawę z tego, jak łatwo eksplorować, programować i uzależniać nasze potrzeby i oczekiwania w warunkach dynamicznie rozwijającej się cyfrokracji powstaje coraz więcej publikacji, niestety głównie anglojęzycznych. Od BBS i flashmobów, o rozwoju social media coraz częściej mówi się w kontekście pojęcia social bank, a Facebook nazywa największym bankiem świata (Stalnaker, 2011). W wirtualnej rzeczywistości walutą jesteśmy my - nasze potrzeby, gusta, preferencje (Rushkoff, 2010). Innymi słowy, stery nad jakością naszego życia przejmują portale społecznościowe, a wszystko to dzieje się w środowisku wizualnym. Część Internautów podkreśla, że koncepcje te dotyczą głównie wyścigu popularności. Czy można jednak zgodzić się z opinią, że biernych uczestników problem nie dotyczy?
Fejs Bóg i wirtualna waluta jako język Internetu
Stan Stalnaker, właściciel społecznościowej platformy Hub Culture posiadającej wirtualną walutę Ven podkreśla, że w momencie gdy Facebook udostępni funkcję wymiany P2P z możliwością „like”, mapa wartości „like-ów” i innej aktywności wyświetlanej na społecznym grafie zaczną funkcjonować jak pieniądze. Autor zwraca także uwagę na fakt, że w istocie wpływ wirtualnej waluty będzie dalej rósł wraz z zacieraniem się tradycyjnej definicji pieniądza, co wiąże się z początkującym charakterem jej rozwoju. Ponadto, Stalnaker utożsamia walutę z językiem, wnioskując dalej, że Internet potrzebuje własnego języka dla waluty, tak jak każdy naród posiada swój język i walutę. [1] Internauci podkreślają jednak, że wirtualna waluta nie jest wcale nowym zjawiskiem zakładając, że społeczeństwo jest światem przepływów (flows), w którym wymiana (exchange) dokonuje się za pomocą (social currency) i obejmuje rozmaite formy wymiany dóbr (reputation, credits, points, vouchers, grades, degrees, prizes, virtual money) [2], a takie funkcjonowały w Internecie od dawna np. na platformach gier. Armano porównuje z kolei drogę przeobrażenia współczesnego handlu na wzór gier (business gamefied) [3]. Idąc tropem prób definowania społecznej waluty można stwierdzić, że social currency funkcjonowało przed wynalezieniem pieniądza. Przy czym warto pamiętać, od czego wziął się „banking”.
Wizualność, czy obrazkowość społecznościówek nie tylko zapewnia wrażenie gry, prosty dostęp, szybki proces aklimatyzacji użytkowników na platformie i przyjemność użytkowania. Zapewnia także błyskawiczne, podprogowe rejestrowanie, utrwalanie i powielanie widzianych treści (current-see). Fenomen social media zupełnie zmodyfikował społeczną percepcję jakości życia, stał się meta systemem kształtującym nasze potrzeby i oczekiwania w pożądanym kierunku bardziej dynamicznie, niż tradycyjny marketing i reklama. Paradoksalnie, bardziej niż kiedykolwiek pozbawiając nas możliwości samodzielnej analizy i interpretacji, a przede wszystkim obrony przed niepożądaną ingerencją w jakość naszego życia. Jednocześnie, bardziej niż kiedykolwiek dając nam możliwość interpretacji poprzez wnikliwą obserwację.
Spojrzenie przez pryzmat jakości wizualnej
Konfrontacja poziomu wiedzy o jakości wizualnej w grupach o zróżnicowanym stopniu zaangażowania w kreację wizualną i problematykę jakości wizualnej skłania do kilku ważnych refleksji. Po pierwsze, niezależnie od zmiennych statystycznych, płci, wieku, wykształcenia i specjalizacji, stopnia wrażliwości, zaangażowania w kreację wizualną lub twórczego indywidualizmu, pojęcie jakości życia i jakości wizualnej otoczenia kształtują się w bardzo powierzchownym i ograniczonym zakresie percepcji. Biorąc pod uwagę istniejące możliwości ich zintegrowania, ponownego definiowania, połączenia, a także dostępność i dobrowolność wyboru opcji (gwarantującej definicję kompletną, uniwersalną, profesjonalną, wielozadaniową, ekonomiczną) trudno uzasadnić automatyczne skłanianie się populacji zazwyczaj ku priorytetom wygody, bezpieczeństwa, ekonomiki lub obojętności. Niestety, wolimy kojarzyć jakość wizualną tylko z gustem estetycznym, lub tylko z normami technologicznymi. W rzeczywistości jest to bardzo złożony, ustawiczny proces ciągłego doskonalenia na wszystkich poziomach zmysłów i ludzkiej aktywności, łączący zamiłowanie do filozofii jakości, samokształcenia, rozwoju, techniki, kultury, piękna i estetyki, psychologii i wielu innych pól działania. Po drugie, można zaobserwować, że kierunki rozwoju kultury powszechnej pozbawione filozofii jakości, pozbawione są w istocie wizji, nadrzędnego celu i strategii działania zapewniającej zrównoważony rozwój w duchu innowacji.
To programy pozbawione pasji i geniuszu. Po trzecie, obserwacja społecznej reakcji na taką diagnozę wskazuje pewne tendencje, np. do biernego odbioru, cząstkowych prób interpretacji, wycofywania się z odpowiedzialności za swoją opinię. W otwartej dyskusji o potrzebach i oczekiwaniach społecznych, stosunek do pojęcia jakości życia w kontekście rewolucji cyfrowej jest ambiwalentny. Z jednej strony przeraża nas wszystko, co nowe i nieznane oraz perspektywa uczciwej zmiany w kierunku rozwoju. Jakość wolimy postrzegać jako cechę produktu, a nie proces doskonalenia, który bezpośrednio odzwierciedlałby nasze realne, aktywne wysiłki we własnym rozwoju, a może obnażał ich brak? To starcie komfortu i wygody z deklaracją systematycznego doskonalenia musi się nam bardzo nie podobać, skoro wolimy tkwić w fikcyjnym przekonaniu, że rzeczy genialne biorą się w magiczny sposób z nikąd. Z drugiej strony, na co dzień chcemy wszystkiego, co najlepsze i najtańsze, oczekujemy i wymagamy wysokiej jakości w niskiej cenie, darmowej akceptacji, społecznego docenienia. Wychwalamy się na forach, fascynuje nas geniusz i kreatywność, choć go nie rozumiemy.
To wszystko punkty odniesienia, ale i sumy kontrolne jakości naszych marzeń, pragnień, ograniczeń, mentalności.
To programy pozbawione pasji i geniuszu. Po trzecie, obserwacja społecznej reakcji na taką diagnozę wskazuje pewne tendencje, np. do biernego odbioru, cząstkowych prób interpretacji, wycofywania się z odpowiedzialności za swoją opinię. W otwartej dyskusji o potrzebach i oczekiwaniach społecznych, stosunek do pojęcia jakości życia w kontekście rewolucji cyfrowej jest ambiwalentny. Z jednej strony przeraża nas wszystko, co nowe i nieznane oraz perspektywa uczciwej zmiany w kierunku rozwoju. Jakość wolimy postrzegać jako cechę produktu, a nie proces doskonalenia, który bezpośrednio odzwierciedlałby nasze realne, aktywne wysiłki we własnym rozwoju, a może obnażał ich brak? To starcie komfortu i wygody z deklaracją systematycznego doskonalenia musi się nam bardzo nie podobać, skoro wolimy tkwić w fikcyjnym przekonaniu, że rzeczy genialne biorą się w magiczny sposób z nikąd. Z drugiej strony, na co dzień chcemy wszystkiego, co najlepsze i najtańsze, oczekujemy i wymagamy wysokiej jakości w niskiej cenie, darmowej akceptacji, społecznego docenienia. Wychwalamy się na forach, fascynuje nas geniusz i kreatywność, choć go nie rozumiemy.
To wszystko punkty odniesienia, ale i sumy kontrolne jakości naszych marzeń, pragnień, ograniczeń, mentalności.
http://guestofaguest.com/wp-content/uploads/2011/03/social-media.jpg
Julien Smith, jeden z pierwszych na świecie blogerów i autor bestsellerów opublikował surowe podsumowanie swojego doświadczenia z „social web”. [4] W istocie, chcemy być w czymś jedyni albo dobrzy, kończyć najlepsze szkoły, plasować się wysoko w rankingach, znać się na sztuce i biznesie, mieć najlepszego dentystę, być najdumniejszymi rodzicami, itd. Zwykle wystarcza, aby realną hierarchię wartościowania zastąpił wirtualny guzik „like”. Do czasu. Przez pryzmat jakości wizualnej, nasza codzienna aktywność w życiu i cyberprzestrzeni nabiera strategicznego znaczenia. Korzystamy z technologii, a nie technologia wykorzystuje nas. Interpretacja to klucz do wymiaru, w którym stając się bardziej świadomym uczestnikiem, przejmujemy z powrotem kontrolę nad procesami własnego rozwoju. Prowadzimy dialog, a nie jesteśmy prowadzeni monologiem. Przestając patrzeć wybiórczo, możemy podejść do rzeczywistości procesowo, polepszyć dowolną dziedzinę wiedzy i aktywności jeśli poświęcimy temu wystarczająco dużo czasu i uwagi.
Po co i komu potrzebna jakość wizualna
W perspektywie długofalowego rozwoju koncepcja jakości wizualnej może stanowić odpowiedź na wiele dylematów rozwoju, cyfrokracji, konsumpcjonizmu, stać się podstawą do opracowania skutecznych mechanizmów obrony świadomości przed cyfrową inwazją w nasze umysły. Otoczenie, które w znacznym stopniu negatywnie zaburza naturalne cykle (Rushkoff, 2010), w istocie ingeruje w jakość życia. Tracimy pewne naturalne umiejętności. Brakuje nam społecznej wyobraźni, aby skutecznie uzmysłowić sobie to pierwotne prawo do jakości otoczenia, jeśli wszystko, z czym jesteśmy realnie i wirtualnie powiązani funkcjonuje w zaburzonym cyklu, czasie i przestrzeni. Przestajemy zdawać sobie sprawę z fizyczności procesów, jakim niewątpliwie jest zdrowy obieg energii, zdrowa komunikacja i wymiana międzyludzka.
Nie popularne
Rok 2011 zaowocował pozytywnymi procesami i rozwiązaniami dla koncepcji jakości wizualnej w teorii naukowej i w praktyce badawczej, choć nadal stanowi zjawisko nowatorskie zarówno w sferach akademickich jak i artystycznych. Można zaobserwować jednak pojawianie się na rynku międzynarodowym coraz większej ilości projektów, publikacji i blogów nawiązujących m.in. do filozofii jakości, idei cyfrowego społeczeństwa, myślenia projektowego, rozwoju sektora branż kreatywnych, a pośrednio również do elementów koncepcji jakości wizualnej. Badanie wielu z nich wzbogaciło bazę argumentacji naukowej i wnioskowań na temat koncepcji jakości wizualnej, przyczyniając się do lepszego zrozumienia jej wielopłaszczyznowego charakteru oraz mechanizmów utrudniających przyswajanie wiedzy o jakości. Posłużyło także lepszej optymalizacji oferty programu promocji jakości w sztukach wizualnych.
Bibliografia
- http://mashable.com/2011/07/28/social-media-influence-accountability/
- http://www.webisteme.com/blog/?p=486
- http://blogs.hbr.org/cs/2011/04/serious_play_the_business_of_s.html
- http://inoveryourhead.net/best/