Jakość wizualna
Pekin urzeka kontrastami, zachowując jednocześnie harmonię pomiędzy przepychem i skromnością, historią i nowoczesnością, elegancją i tandetą, pięknem i brzydotą. Specyficznie dla kultur azjatyckich, zatkniemy się tu z zupełnie inną jakością życia i obrazami nie rzadko szokującymi dla Europejczyka. Niemniej jednak, jest miastem niezwykle inspirującym i plastycznym.
Polecam włączyć muzykę, Erhu to jeden z najpiękniejszych chińskich instrumentów!
Tydzień to niewiele, aby bez napięcia w grafiku skosztować wszystkich atrakcji Pekinu, ale wystarczająco, aby zdążyć przywyknąć, poczuć puls miasta i zrealizować wycieczki w najważniejsze dla nas miejsca.
Decydując się na zwiedzanie na własną rękę jak zwykle lepiej przygotować się na bardzo długie spacery, wliczając do czasu margines błędów, przed którymi żaden plan ani porady nas nie uchronią.
Z drugiej strony to unikalna okazja, aby przetrzeć szlak po swojemu i we własnym tempie delektować się egzotyką Chin, poświęcając wybranym miejscom tyle czasu i uwagi, ile zechcemy.
Pekin dla grafika
Decydując się na zwiedzanie na własną rękę jak zwykle lepiej przygotować się na bardzo długie spacery, wliczając do czasu margines błędów, przed którymi żaden plan ani porady nas nie uchronią.
Z drugiej strony to unikalna okazja, aby przetrzeć szlak po swojemu i we własnym tempie delektować się egzotyką Chin, poświęcając wybranym miejscom tyle czasu i uwagi, ile zechcemy.
Pekin dla grafika
Co może wyróżniać opowieść o moim Pekinie od innych foto blogów na ten temat?
Nie jest to historia widziana oczyma reportażysty ani globtrottera. Nie będzie klasycznej trasy marszów z opisem z Wikipedii, ani typowych ujęć portretowych autochtonów. To zapis kilku dni spacerów na własną rękę wraz z przykładami wykorzystania kadrów jako sampli w fotomontażach, czyli kanapki z surówki pekińskiej :)
Poszukuję linii, kolorów i kształtów, które wydają mi się dobrym materiałem pod rybie oko lub szeroki kąt. Rozglądam się za światłem, ciekawą perspektywą, niebanalnymi fakturami, mocnym punktem.Tnę wzrokiem otoczenie na elementy i geometryczne bryły, które mogę dowolnie łączyć w nową całość.
Szklane oko zapisuje dla mnie szkice kadrów. Nie przyglądam się zbyt ciekawsko ludziom, nie staram uchwycić obiektywem realizmu chwili - te rejestruję sercem albo nagrywam telefonem :)
Nie jest to historia widziana oczyma reportażysty ani globtrottera. Nie będzie klasycznej trasy marszów z opisem z Wikipedii, ani typowych ujęć portretowych autochtonów. To zapis kilku dni spacerów na własną rękę wraz z przykładami wykorzystania kadrów jako sampli w fotomontażach, czyli kanapki z surówki pekińskiej :)
Poszukuję linii, kolorów i kształtów, które wydają mi się dobrym materiałem pod rybie oko lub szeroki kąt. Rozglądam się za światłem, ciekawą perspektywą, niebanalnymi fakturami, mocnym punktem.Tnę wzrokiem otoczenie na elementy i geometryczne bryły, które mogę dowolnie łączyć w nową całość.
Szklane oko zapisuje dla mnie szkice kadrów. Nie przyglądam się zbyt ciekawsko ludziom, nie staram uchwycić obiektywem realizmu chwili - te rejestruję sercem albo nagrywam telefonem :)
Nowoczesny Pekin
Pierwsze wrażenie z lotu ptaka: równiutkie płaty osiedli i ulic układem przywodzą na myśl gigantyczny procesor. Infrastruktura Pekinu mocno absorbuje pod każdym względem. Olbrzymie przestrzenie, szeroko zagospodarowane place można przemierzać godzinami. Wiosna dopiero budzi się tu do życia, z rzadka kwitną drzewa. Kołtuny kabli jak pajęczyny rozwieszone nad głowami i chmara rowerów, skuterów, zabawnych pojazdów. Egzotyczne owoce, góry w świetle o południu. Przy stalowo-szklanych gmachach ciasno sąsiadują świątynie i bazary. A wśród tego wyjęte z kontekstu magiczne obrazki, które dopiero powstaną. Takie i inne historie zobaczycie w dalszej części.
Ciężko zdecydować się na konkretny obiektyw, sytuacje wymuszają ciągłe przepinki. Używam fishe eye głównie do modelu perspektywy w przestrzeni, 10-20mm do ostrzejszej wersji, w razie gdyby ryba pogubiła szczegóły, oraz 50mm do kolorowych detali i portretów.
Choć pięknie, słonecznie i ani kropli deszczu, to moja matryca nie wyglądała tak po roku używania, jak po tygodniu w Pekinie. Widząc jak kurz rozmazuje się na szkłach i jaki zapylony mam cały sprzęt, cieszę się, że nie zainwestowałam w nowe body przed wyjazdem ;)
Światło między godz.12-16 mocne, swoje fantazje geometryczne uskuteczniam w oszklonych wnętrzach teatru, ciekawych windach i w hallach większych hoteli. Chińczycy bardzo mocno oświetlają wnętrza, często wystarczyłaby połowa zainstalowanych lampek, ale dzięki temu mój sfatygowany 400d jakoś poradził sobie z tematem. Wieczorami zdarzał się porywisty wiatr, który znacznie utrudniał pracę samyangiem bez stabilizacji, ale było to jakieś wyzwanie.
Wjazd: 40 RMB
Wielki Mur Chiński
Wycieczkę na część Mutianyu Great Wall wykupiliśmy w hotelu za 220 RMB. Podróż busem trwała ok 2h.
Koszty wjazdu i zjazdu (140 RMB) oraz napiwki dla kierowcy i przewodnika (30-50 RMB) nie są wliczone w cenę.
Na Wielki Mur wjechaliśmy kolejką linową, hen wysoko nad drzewami. Jest adrenalinka :)
Fabryka Jadeitu
Po drodze na Wielki Mur odwiedziliśmy fabrykę, w której powstają niezwykłe rzeźby, biżuteria i meble. Jadeit przez Chińczyków uważany za magiczny, ma moc przyciągania szczęścia, bogactwa i pomyślności. Pojedyncze sztuki osiągają ceny luksusowych samochodów, podobnie imponujące dzieła sztuki.
Jadeitowa chińska kula z dwiema mniejszymi kulkami w środku słynna jest z bardzo trudnego procesu jej rzeźbienia. Świetny pomysł na oryginalny prezent z Chin, szczególnie dlatego, że bazarowe podróbki diametralnie różnią się jakością wykonania.
Poniżej inne imponujące dzieła z jadeitu
Świątynia Lamajska
Do Yonghegong wchodzi się na mini dysk za 25RMB :) To miejsce kultu, do którego sporo wiernych przychodzi złożyć ofiary, zapalić kadzidła i oddać cześć.
Trochę klasyki w suto zdobionym drewnie.
Do Yonghegong wchodzi się na mini dysk za 25RMB :) To miejsce kultu, do którego sporo wiernych przychodzi złożyć ofiary, zapalić kadzidła i oddać cześć.
Trochę klasyki w suto zdobionym drewnie.
Bazar Donghuamen
Na północ od ulicy Wangfujing można skosztować żywych skorpionów, smażonych larw a nawet koników polnych. Dla Europejczyka to dość szokujące i obrzydliwe. Jednak jest to miejsce niezwykle barwne i klimatyczne.
Obrazki z ulicy
Wangfujing
Zimowe rękawice...
Mięsożerne owoce i ich płody ;)
Nie skusiliśmy się :)
Przed hotelem...
Ciesz się, że nie jesteś elektrykiem w Pekinie..
Tu spotkaliśmy na raz z 25 młodych par na sesjach zdjęciowych.
Na koniec symbol ;)
Rozczarował mnie jedynie fakt, że dostęp do przejścia symetrycznie po środku jest zablokowany. Pozostaje ujęcie "ponad głowami".
Tian'an men, Brama Niebiańskiego Spokoju
- Nic nie jest takie, jakie się wydaje :) To kompletnie inna mentalność od europejskiej. To, co dla nas wydaje się oczywiste, dla nich nie koniecznie...
- Na wydanie wizy do Chin czeka się ok. tygodnia i można załatwić to tylko osobiście w ambasadzie. Trzeba się uzbroić w cierpliwość i przygotować na stanie w długiej kolejce na zewnątrz przed budynkiem, niezależnie od pogody. Przy składaniu wniosku, czekaliśmy ok. dwóch godzin marznąc na mrozie. Podobnie przy odbiorze. Należy zabrać aktualne zdjęcie do wniosku i potwierdzenie rezerwacji hotelu w docelowym mieście pobytu. Ambasada jest czynna tylko 2 razy w tygodniu przez 2,5h.
- Przy rezerwacji hotelu trzeba liczyć się z faktem, że strona internetowa może zaprezentować front, wnętrza i warunki dużo bardziej atrakcyjnie, niż to, co na pewno zastaniemy w rzeczywistości. Raczej nie można się na ten temat dogadać z obsługą.
- Internetowe mapy okolic różnią się i korzystniej pokazują rzekome odległości między hotelem i obiektami wartymi odwiedzenia. Większość mniejszych, tanich hoteli może znajdować w głębi hutongów (mniejszych uliczek), do których trzeba dojść na własną rękę.
- Lot PLL LOT Warszawa-Pekin trwa ok. 8,5 godziny. Z Europy jest tam bardzo niewiele połączeń.
- Za ofoliowanie walizki na lotnisku Chopina zapłacimy aż 50PLN. Na lotnisku w Pekinie kosztuje to 20RMB, czyli 10PLN.
- Wycieczki na Wielki Mur, Zakazanego Miasta itp. oferowane przez hotele mniej więcej po 220 RMB mogą kryć drugie tyle opłat. Przewodnik nawet wymusił napiwki. Za to nie ma obowiązku zostawiania napiwków w restauracjach :)
- Komunikacja miejska jest bardzo tania (1-2RMBczyli 50gr-1zł za przejazd). Zwłaszcza metro jest świetnie skomunikowane, oznaczone i proste do ogarnięcia.
- Taksówki nie można zamówić. Łapie się je tylko na większej ulicy. Nigdy także nie wiadomo, czy kierowca w ogóle nas zabierze tam, gdzie chcemy i czy włączy uczciwie licznik. Najlepiej mieć ze sobą chińską mapę (wiarygodne są w każdym hotelu za darmo w recepcji). Nie gwarantuje to jednak, że trafimy do celu według planu.
- Taksówka z lotniska kosztuje ok 80RMB. Lepiej korzystać tylko z oznaczonych taxi w kolorach brązowo-pomarańczowych lub granatowo-pomarańczowych.
- Riksze często jeżdżą tylko po hutongach i zanim się z nimi dogadamy to zdążymy 15 razy dojechać autobusem te kilka przystanków ;)
- Standardowa opłata telefoniczna z polskiej sim na kartę wyniosła ok. 80gr/min.
- You tube, facebook, itp. – nie działają w Pekinie. Można wykupić dostęp, ale nie skorzystaliśmy.
- Powietrze na zewnątrz jest bardzo suche i zapylone. Obowiązkowo należy zabrać wazelinę i krem nawilżający. Wewnątrz pomieszczeń panuje chłód i wilgoć, pranie raczej nie wyschnie prędzej niż po 3 dniach, ale za ok. 20RMB/sztukę można oddać do hotelowej pralni poszczególne części ubioru. Nie ryzykowałam.
- Dla kobiet: Lepiej zabrać ze sobą płatki do demakijażu i tampony. Raczej w ogóle nie można ich nigdzie dostać.
- Większość opakowań i etykiet jest zadrukowana opisami tylko po chińsku, także ciężko się domyślić, co naprawdę kupujemy. Dotyczy to także jedzenia. Sprzedawcy w przeciętnym hutongu wcale nie mówią po angielsku, także zdani jesteśmy na intuicję.
- Wbrew powszechnej opinii Silk Market pełen jest rażąco tandetnych podróbek znanych marek i jedwabiu. Sprzedawcy wręcz rzucają się na turystów i wciskają towary siłą. Można natomiast wynegocjować po 2/5 ceny ciekawe nie firmowe ciuchy,choć w niektórych przypadkach nie dało się wcale nic utargować.
- W ładnie wyglądających sklepach wcale nie można było się targować, a ceny np. torebek okazały się dość wysokie (500-900RMB).
- Najlepszą formą wymiany walut z dolara lub euro na RMB okazał się dla mnie exchange machine w Hotelu Beijing (Dong Chang AN Jie') przy Tian'an men. Bez problemu można skorzystać także z wymiany w banku na paszport. W naszym małym hotelu w ogóle nie było kantoru ani innej możliwości wymiany pieniędzy.
- W większości przypadków mówienie po polsku daje taki sam efekt jak po angielsku ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz