środa, 28 grudnia 2011

SOCIAL CURRENCY - O kojarzeniu jakości życia z jakością otoczenia wizualnego



 http://c759930.r30.cf2.rackcdn.com/wp-content/uploads/2010/11/Socialopoly-Game-Board.jpg


Czyny mówią głośniej niż słowa?

O tym, że nie do końca chcemy lub potrafimy zdać sobie sprawę z tego, jak łatwo eksplorować, programować i uzależniać nasze potrzeby i oczekiwania w warunkach dynamicznie rozwijającej się cyfrokracji powstaje coraz więcej publikacji, niestety głównie anglojęzycznych. Od BBS i flashmobów, o rozwoju social media coraz częściej mówi się w kontekście pojęcia social bank, a Facebook nazywa największym bankiem świata (Stalnaker, 2011). W wirtualnej rzeczywistości walutą jesteśmy my - nasze potrzeby, gusta, preferencje (Rushkoff, 2010). Innymi słowy, stery nad jakością naszego życia przejmują portale społecznościowe, a wszystko to dzieje się w środowisku wizualnym. Część Internautów podkreśla, że koncepcje te dotyczą głównie wyścigu popularności. Czy można jednak zgodzić się z opinią, że biernych uczestników problem nie dotyczy?  


Fejs Bóg i wirtualna waluta jako język Internetu

Stan Stalnaker, właściciel społecznościowej platformy Hub Culture posiadającej wirtualną walutę Ven podkreśla, że w momencie gdy Facebook udostępni funkcję wymiany P2P z możliwością  „like”, mapa wartości „like-ów” i innej aktywności wyświetlanej na społecznym grafie zaczną funkcjonować jak pieniądze. Autor zwraca także uwagę na fakt, że w istocie wpływ wirtualnej waluty będzie dalej rósł wraz z zacieraniem się tradycyjnej definicji pieniądza, co wiąże się z początkującym charakterem jej rozwoju. Ponadto, Stalnaker utożsamia walutę z językiem, wnioskując dalej, że Internet potrzebuje własnego języka dla waluty, tak jak każdy naród posiada swój język i walutę. [1] Internauci podkreślają jednak, że wirtualna waluta nie jest wcale nowym zjawiskiem zakładając, że społeczeństwo jest światem przepływów (flows), w którym wymiana (exchange) dokonuje się za pomocą (social currency) i obejmuje rozmaite formy wymiany dóbr (reputation, credits, points, vouchers, grades, degrees, prizes, virtual money) [2], a takie funkcjonowały w Internecie od dawna np. na platformach gier. Armano porównuje z kolei drogę przeobrażenia współczesnego handlu na wzór gier (business gamefied) [3]. Idąc tropem prób definowania społecznej waluty można stwierdzić, że social currency funkcjonowało przed wynalezieniem pieniądza. Przy czym warto pamiętać, od czego wziął się „banking”.





Wizualność, czy obrazkowość społecznościówek nie tylko zapewnia wrażenie gry, prosty dostęp, szybki proces aklimatyzacji użytkowników na platformie i przyjemność użytkowania. Zapewnia także błyskawiczne, podprogowe rejestrowanie, utrwalanie i powielanie widzianych treści (current-see). Fenomen social media zupełnie zmodyfikował społeczną percepcję jakości życia, stał się meta systemem kształtującym nasze potrzeby i oczekiwania w pożądanym kierunku bardziej dynamicznie, niż tradycyjny marketing i reklama. Paradoksalnie, bardziej niż kiedykolwiek pozbawiając nas możliwości samodzielnej analizy i interpretacji, a przede wszystkim obrony przed niepożądaną ingerencją w jakość naszego życia. Jednocześnie, bardziej niż kiedykolwiek dając nam możliwość interpretacji poprzez wnikliwą obserwację.





Spojrzenie przez pryzmat jakości wizualnej

Konfrontacja poziomu wiedzy o jakości wizualnej w grupach o zróżnicowanym stopniu zaangażowania w kreację wizualną i problematykę jakości wizualnej skłania do kilku ważnych refleksji. Po pierwsze, niezależnie od zmiennych statystycznych, płci, wieku, wykształcenia i specjalizacji, stopnia wrażliwości, zaangażowania w kreację wizualną lub twórczego indywidualizmu, pojęcie jakości życia i jakości wizualnej otoczenia kształtują się w bardzo powierzchownym i ograniczonym zakresie percepcji. Biorąc pod uwagę istniejące możliwości ich zintegrowania, ponownego definiowania, połączenia, a także dostępność i dobrowolność wyboru opcji (gwarantującej definicję kompletną, uniwersalną, profesjonalną, wielozadaniową, ekonomiczną) trudno uzasadnić automatyczne skłanianie się populacji zazwyczaj ku priorytetom wygody, bezpieczeństwa, ekonomiki lub obojętności. Niestety, wolimy kojarzyć jakość wizualną tylko z gustem estetycznym, lub tylko z normami technologicznymi. W rzeczywistości jest to bardzo złożony, ustawiczny proces ciągłego doskonalenia na wszystkich poziomach zmysłów i ludzkiej aktywności, łączący zamiłowanie do filozofii jakości, samokształcenia, rozwoju, techniki, kultury, piękna i estetyki, psychologii i wielu innych pól działania. Po drugie, można zaobserwować, że kierunki rozwoju kultury powszechnej pozbawione filozofii jakości, pozbawione są w istocie wizji, nadrzędnego celu i strategii działania zapewniającej zrównoważony rozwój w duchu innowacji.
To programy pozbawione pasji i geniuszu. Po trzecie, obserwacja społecznej reakcji na taką diagnozę wskazuje pewne tendencje, np. do biernego odbioru, cząstkowych prób interpretacji, wycofywania się z odpowiedzialności za swoją opinię. W otwartej dyskusji o potrzebach i oczekiwaniach społecznych, stosunek do pojęcia jakości życia w kontekście rewolucji cyfrowej jest ambiwalentny. Z jednej strony przeraża nas wszystko, co nowe i nieznane oraz perspektywa uczciwej zmiany w kierunku rozwoju. Jakość wolimy postrzegać jako cechę produktu, a nie proces doskonalenia, który bezpośrednio odzwierciedlałby nasze realne, aktywne wysiłki we własnym rozwoju, a może obnażał ich brak? To starcie komfortu i wygody z deklaracją systematycznego doskonalenia musi się nam bardzo nie podobać, skoro wolimy tkwić w fikcyjnym przekonaniu, że rzeczy genialne biorą się w magiczny sposób z nikąd. Z drugiej strony, na co dzień chcemy wszystkiego, co najlepsze i najtańsze, oczekujemy i wymagamy wysokiej jakości w niskiej cenie, darmowej akceptacji, społecznego docenienia. Wychwalamy się na forach, fascynuje nas geniusz i kreatywność, choć go nie rozumiemy.
To wszystko punkty odniesienia, ale i sumy kontrolne jakości naszych marzeń, pragnień, ograniczeń, mentalności.


http://guestofaguest.com/wp-content/uploads/2011/03/social-media.jpg



Being fucking awesome

Julien Smith, jeden z pierwszych na świecie blogerów i autor bestsellerów opublikował surowe podsumowanie swojego doświadczenia z „social web”. [4] W istocie, chcemy być w czymś jedyni albo dobrzy, kończyć najlepsze szkoły, plasować się wysoko w rankingach, znać się na sztuce i biznesie, mieć najlepszego dentystę, być najdumniejszymi rodzicami, itd. Zwykle wystarcza, aby realną hierarchię wartościowania zastąpił wirtualny guzik „like”. Do czasu. Przez pryzmat jakości wizualnej, nasza codzienna aktywność w życiu i cyberprzestrzeni nabiera strategicznego znaczenia. Korzystamy z technologii, a nie technologia wykorzystuje nas. Interpretacja to klucz do wymiaru, w którym stając się bardziej świadomym uczestnikiem, przejmujemy z powrotem kontrolę nad procesami własnego rozwoju. Prowadzimy dialog, a nie jesteśmy prowadzeni monologiem. Przestając patrzeć wybiórczo, możemy podejść do rzeczywistości procesowo, polepszyć dowolną dziedzinę wiedzy i aktywności jeśli poświęcimy temu wystarczająco dużo czasu i uwagi.
   





Po co i komu potrzebna jakość wizualna

W perspektywie długofalowego rozwoju koncepcja jakości wizualnej może stanowić odpowiedź na wiele dylematów rozwoju, cyfrokracji, konsumpcjonizmu, stać się podstawą do opracowania skutecznych mechanizmów obrony świadomości przed cyfrową inwazją w nasze umysły. Otoczenie, które w znacznym stopniu negatywnie zaburza naturalne cykle (Rushkoff, 2010), w istocie ingeruje w jakość życia. Tracimy pewne naturalne umiejętności. Brakuje nam społecznej wyobraźni, aby skutecznie uzmysłowić sobie to pierwotne prawo do jakości otoczenia, jeśli wszystko, z czym jesteśmy realnie i wirtualnie powiązani funkcjonuje w zaburzonym cyklu, czasie i przestrzeni. Przestajemy zdawać sobie sprawę z fizyczności procesów, jakim niewątpliwie jest zdrowy obieg energii, zdrowa komunikacja i wymiana międzyludzka.



Nie popularne

Rok 2011 zaowocował pozytywnymi procesami i rozwiązaniami dla koncepcji jakości wizualnej w teorii naukowej i w praktyce badawczej, choć nadal stanowi zjawisko nowatorskie zarówno w sferach akademickich jak i artystycznych. Można zaobserwować jednak pojawianie się na rynku międzynarodowym coraz większej ilości projektów,  publikacji i blogów nawiązujących m.in. do filozofii jakości, idei cyfrowego społeczeństwa, myślenia projektowego, rozwoju sektora branż kreatywnych, a pośrednio również do elementów koncepcji jakości wizualnej. Badanie wielu z nich wzbogaciło bazę argumentacji naukowej i wnioskowań na temat koncepcji jakości wizualnej, przyczyniając się do lepszego zrozumienia jej wielopłaszczyznowego charakteru oraz mechanizmów utrudniających przyswajanie wiedzy o jakości. Posłużyło także lepszej optymalizacji oferty programu promocji jakości w sztukach wizualnych.  




Bibliografia
  1. http://mashable.com/2011/07/28/social-media-influence-accountability/
  2. http://www.webisteme.com/blog/?p=486
  3. http://blogs.hbr.org/cs/2011/04/serious_play_the_business_of_s.html
  4. http://inoveryourhead.net/best/









KEIT, SJSW


poniedziałek, 19 grudnia 2011

Przede wszystkim łatwe piękno






felieton Jacka Wykowskiego - dziennikarza, redaktora, specjalisty ds. sprzedaży i właściciela prężnie rozwijających się stron promujących fotografię



„...powiedz odbiorcy, że będzie mu przykro, że może boleć, że poczuje się zagubiony, że zostanie zmuszony do trudnych pytań. Co wybierze? Wiadomo co – obrazki gwarantujące przyjemność”




Z jakością wizualną w dziedzinie fotografii mamy problem. I to problem w wielu aspektach. Przede wszystkim brakuje definicji, określeń, ram, cóż to takiego „dobre zdjęcie”. Fakt – takich definicji może być mnóstwo, ale mimo tego nie należy rezygnować z ich skompilowania i upowszechniania. Obecnie funkcjonujące pojęcia opierają się z reguły na aspektach technicznych fotografii (ostrość, światło, kompozycja etc.) oraz na estetycznych (ładna lub brzydka praca oraz uzasadnienie). W dostępnych szerszemu gronu definicjach i w ocenach indywidualnych brakuje odniesień do wartości artystycznych.
Sam jako twórca i administrator stron z fotografią, w selekcji zdjęć opieram się głównie na mojej indywidualnej definicji „dobrego zdjęcia”. Oczywiście definicja ta ulega rozwojowi, ale cały czas ma charakter osobisty i myślę, że warto byłoby czasem odnieść się do określeń argumentujących wartość artystyczną zdjęcia. Bo te o charakterze technicznym tudzież estetycznym są raczej dostępne i tym samym łatwiej można się do nich odwołać.

Cóż to takiego dobre zdjęcie?

„Dla mnie podstawowym kryterium dobrego zdjęcia jest to, że wypływa ono z wewnętrznej konieczności: tak chcę i powinienem zrobić, a konsekwencją dobrej pracy jest radość, poczucie spełnienia” (dr Waldemar Frąckiewicz – FOTOocena z „Foto” nr 1987/3-4)

„Sztuka jest odtwarzaniem rzeczy, bądź konstruowaniem form, bądź wyrażaniem przeżyć – jeśli wytwór tego odtwarzania, konstruowania, wyrażania jest zdolny zachwycać, bądź wzruszać, bądź wstrząsać. (Tatarkiewicz, W., Dzieje Sześciu Pojęć, Warszawa, PWN, 1988, s.52).

„...będziemy poszukiwali zdjęć, które są rodzajem emocjonalnej relikwii, czyli czegoś, co adresuje ten przekaz do naszych emocji, ukrytych pragnień, tęsknot, do rzeczy które uważamy za piękne i godne tego aby je promować. Będziemy szukali fotografii które interesująco interpretują świat, które będą nas w stanie zaskoczyć”. (Tomasz Tomaszewski, panel dyskusyjny Wielkiego Konkursu Fotograficznego National Geographic z dn. 8 czerwca 2010 r. w Warszawie).

To definicje odwołujące się przede wszystkim (ale nie tylko) do walorów artystycznych zdjęcia. Takich właśnie brakuje. Jest rzecz jasna szereg innych, akcentujących wartości techniczne czy estetyczne, tudzież użytkowe, poznawcze  i inne – ale jest ich nieproporcjonalnie więcej od tych przytoczonych powyżej. A najwięcej jest tych stawiających na piedestał estetykę. Ciekawą teorię na ten temat przedstawia Anna Maria Potocka w książce „Estetyka kontra sztuka”. „...bardzo łatwo jest zawładnąć świadomością i zdobyć przychylność odbiorcy, kiedy się obiecuje, że będzie "dobrze, miło, ciepło i pięknie". A powiedz odbiorcy, że będzie mu przykro, że może boleć, że poczuje się zagubiony, że zostanie zmuszony do trudnych pytań. Co wybierze? Wiadomo co – obrazki gwarantujące przyjemność. Wybierze łatwe piękno, sztuczną wzniosłość i pozorny tragizm”.
Cytat ten doskonale podsumowuje zarówno typ funkcjonujących w powszechnej świadomości definicji „dobrego zdjęcia” czy sztuki, jak i typ ocen i komentarzy prezentowanych prac.

Jako fotograf, który od kilku lat korzysta z internetowych galerii fotograficznych (jako autor zdjęć, ale i  użytkownik oraz obserwator prac innych) jak też administruje własnymi tego typu stronami (np.: www.fb.com/artphotopoland) dostrzegam podobną tendencję właśnie w doborze zdjęć przez moderatorów/administratorów, w ocenianiu ich przez samych użytkowników, a także w uzasadnianiu tychże ocen. Tendencję, której główną treścią jest piękno, sztuczna wzniosłość i pozorny tragizm. Nawet na (z założenia) „branżowych” portalach fotograficznych typu plfoto.com czy maxmodels.pl próżno szukać na górze rankingu zdjęć, których jedyną wartością nie jest szeroko pojmowana estetyka i łatwość odbioru. Większość fotografii w kategorii „TOP” portalu plfoto.com za rok 2010 w dwóch podstawowych kryteriach: suma ocen i średnia ocen to zdjęcia przyrodnicze lub dokumentacyjne – niosą one rzecz jasna wartości estetyczne czy poznawcze – ale na tym ich wartość się z reguły kończy. Pobudzają te obszary naszej wrażliwości, które pobudzić można łatwo i jednoznacznie, nie zostawiając miejsca na niedomówienia, metafory i nie zmuszając do myślenia. Na portalu maxmodels.pl „najlepsze zdjęcia” to te, które mają najwięcej komentarzy. Innych kryteriów brak. Nie sądzę, by kryterium popularności mierzonej liczbą zdań pod zdjęciem (bardzo często są to towarzyskie dyskusje niedotyczące zdjęcia) mogło być jedynie obowiązującym w obiektywnej ocenie jakości zamieszczonej pracy. Czy służy to pełnemu i właściwemu promowaniu jakości wizualnej fotografii? Niekoniecznie.
Podobnie rzecz ma się z interpretacją słowną. Jeśli chodzi o plfoto.com, spotkałem się czasem z komentarzami oceniającymi zdjęcie według kryteriów technicznych (światło, kadr, kompozycja itd.). Większość jednak ocen skupia się tylko na estetyce zdjęcia, a ich uzasadnienie sprowadza się do indywidualnej oceny „ładne, średnie lub brzydkie”. Prawie nikt nie widzi potrzeby, a  przede wszystkim nie potrafi uzasadnić, dlaczego dane zdjęcie mu się podoba lub nie – nawet w kategoriach piękna. Nie ma odwołań do historii sztuki, głównie malarstwa i fotografii, do prądów, trendów, inspiracji. Całkowicie brakuje interpretacji wartości artystycznej zdjęcia – szczerze mówiąc nigdy się z taką interpretacją nie spotkałem. Jeszcze gorzej jest na portalu maxmodels.pl: oceniający nie potrafią i nie widzą potrzeby uzasadniania jakości zdjęcia nawet wg profesjonalnych kryteriów technicznych. Dominują płytkie oceny oparte na indywidualnym guście typu „bardzo ładne zdjęcie”. Niestety podobne wnioski dotyczące komentarzy i dyskusji muszę wyciągnąć na przykładzie własnej strony www.fb.com/artphotopoland 
Wśród zamieszczanych analiz prac dominują krótkie opisy zdjęć typu „dobre lub kiepskie”, mimo iż wśród społeczności do której owe zdjęcia docierają jest wielu uzdolnionych fotografów-artystów. Jedynym i wątpliwym pozytywem jest fakt, że uczestnicy, którzy sami zajmują się fotografią artystyczną (lub innego rodzaju, ale na wysokim poziomie) nie komentują wcale. Pewnym pocieszeniem może być jeszcze to, że strona jest dość młoda i nie skupiła jeszcze na tyle obszernego środowiska krytyków, którzy chcieliby i potrafili profesjonalnie oceniać zamieszczane zdjęcia. Jako autor i pomysłodawca strony dążę do tego, by to się zmieniło.  
Inną wartą uwagi obserwacją jest fakt przebijania się do powszechnej świadomości zdjęć o określonej kategorii. Tak jak wspomniałem wcześniej, dominuje fotografia przyrodnicza, ale także akty. Sama nagość jest potężnym magnesem skłaniającym do obejrzenia zdjęcia. Co ciekawe, najlepiej, gdy odwołuje się bezpośrednio do erotyzmu i skupia się na wzbudzeniu zainteresowania poprzez skojarzenia z seksem lub pięknem. Aktów, na których nagość jest narzędziem wskazującym na głębszy przekaz, jest mało i nie przebijają się do szerszej publiczności. A nawet jeśli się przebiją, o ich wartościach artystycznych się nie mówi lub się ich nie zauważa.

Osobiście nie spotkałem się w polskiej przestrzeni wirtualnej z portalem, który promowałby jakość fotografii w odpowiedni sposób. Po części to wina samych pomysłodawców i moderatorów, ale także i uczestników oraz odwiedzających takie portale. Myślę, że jest jednak miejsce i potrzeba, by taki portal i społeczność powstały.


Jacek Wykowski dla SJSW